Na premierę "Powiedz to, Gabi" szedłem, zupełnie nie wiedząc, czego się spodziewać. Z materiałów prasowych wynikało, że będzie to opowieść o młodej dziewczynie nieszczęśliwie zakochanej w
Na premierę "Powiedz to, Gabi" szedłem, zupełnie nie wiedząc, czego się spodziewać. Z materiałów prasowych wynikało, że będzie to opowieść o młodej dziewczynie nieszczęśliwie zakochanej w starszym od niej dziennikarzu. Aby zwrócić na siebie jego uwagę, bohaterka zaczyna udawać kogoś innego, a decyzja ta zupełnie odmienia jej życie. Film posiadający takie streszczenie może być wszystkim: komedią, dramatem obyczajowym, a nawet dreszczowcem. Ja spodziewałem się czegoś w rodzaju melodramatu, ale, jak się okazało, nie miałem racji. "Powiedz to, Gabi" to bowiem połączenie komedii, filmu obyczajowego, sensacyjnego i psychologicznego (z pretensjami do "Dekalogu" i "Przypadku"Kieślowskiego). Mieszanka dziwna, miejscami sympatyczna, ale pozostawiająca widza (tak było przynajmniej w moim przypadku) całkowicie obojętnym. "Powiedz to, Gabi" to jeden z tych filmów, o których nienawidzę pisać. Nienawidzę, bo nie wiem, co napisać. Jeśli ktoś zapytałby mnie o krótką recenzję tego filmu, powiedziałbym "ani na tak, ani na nie" i to by całkowicie oddało to, co myślę na temat produkcji Rolanda Rowińskiego. Wydaje się, że Małgorzata Sawicka-Owsiany i Roland Rowiński (autorzy scenariusza) za wszelką cenę chcieli nakręcić film niecodzienny, ale nie mieli nań oryginalnego pomysłu. W połowie obrazu mamy więc do czynienia z ogranym "zakrętem fabularnym" - cofamy się w czasie i oglądamy alternatywną wersję znanej już historii. Pojawia się w filmie Rowińskiego również tajemniczy mężczyzna (Piotr Najsztub) przepowiadający śmierć głównemu bohaterowi, który przypomina bezimienną postać graną przez Artura Barcisia w "Dekalogu"Krzysztofa Kieślowskiego. Co więcej, cały film jest skonstruowany tak, że wszyscy bohaterowie są ze sobą w jakiś sposób powiązani. Pianistka, z którą Gabi jedzie pociągiem, udzielała wcześniej wywiadu szefowi Borysa, ten z kolei kupił mieszkanie od matki biznesmena, w którego postać wcielił się Jan Frycz, itp. itd. Ten zabieg fabularny znamy już z kolei m.in. z "Pulp Fiction", gdzie sprawdził się tak dobrze, że został już wielokrotnie powtórzony w innych filmach. Nie da się ukryć, że wszystko, co przygotowali dla nas Sawicka-Owsiany i Rowiński widzieliśmy już wcześniej. Sytuacji nie poprawiają pretensjonalne (miejscami) dialogi i nienaturalne sylwetki bohaterów. Po raz kolejny w polskim filmie spotykamy kilkuletnią dziewczynkę o umysłowości 40-letniej kobiety po przejściach (siostra Gabi) oraz sytuacje, które normalnemu człowiekowi przydarzyć się nie mogą. "Powiedz to, Gabi" ratują natomiast aktorzy, którzy niewątpliwie stanęli na wysokości zadania. Twórcom filmu udało się zgromadzić takie sławy jak Andrzej Chyra, Magdalena Cielecka, Krzysztof Globisz, czy Jan Frycz. Scenariusz nie dał im jednak wielkiego pola do popisu. Nieco sztuczne "zakręty fabularne", a także dziwaczne zbiegi okoliczności powodują, że film balansuje na granicy prawdopodobieństwa i baśni. Na pochwały zasługuje z całą pewnością odtwarzająca postać Gabi Marta Chodorowska. To jej pierwsza rola na dużym ekranie, ale niezwykle udana i co najważniejsze - wiarygodna. Mam nadzieję, że o Chodorowskiej usłyszymy jeszcze w przyszłości nie raz. "Powiedz to, Gabi" wyróżnia się także swoją stroną audiowizualną. Co prawda niekiedy ciężko zrozumieć, co mówią bohaterowie (to już chyba tradycja w polskim kinie), ale mankament ten rekompensują ciekawe zdjęcia Mariana Prokopa oraz sympatyczna, nastrojowa muzyka Grzegorza Piotrowskiego. Na ścieżce dźwiękowej nie zabrakło także hip hopu. Fani tego rodzaju muzyki będą zadowoleni, mogąc posłuchać utworów w wykonaniu formacji Paktofonika, w tym przebojowego "Jestem Bogiem". Mnie "Powiedz to, Gabi" pozostawił cudownie obojętnym. Nie jest to z całą pewnością film zły, ale daleko mu do doskonałości. Nie polecam, ale i nie odradzam. Decyzję pozostawiam Wam.